Przy okazji przegląu, poprosiłem o dokładne "przetrzepanie" auta pod tym kątem.
Niestety na ścieżce diagnostycznej nic nie zostało wyłapane.
Stuki nasilały się do tego stopnia, że nie dawało mi to spokoju. Wszedłem pod auto i po wstępnych oględzinach stwierdziłem, że do wymiany są łączniki stabilizatora.
Z reguły wyróżnia się dwa typy łączników. Albo są to drążki zakończone przegubami kulowymi, z któych jeden koniec przykręca się do drążka, drugi go obudowy kolumny McPhersona, albo są to gumowe tuleje z zawulkanizowanym kawałkiem stalowej obudowy, którą z kolei przykręca się do wahacza a samą tuleję montuje się na drążek stabilizatora.
Czynność z pozoru prosta, ale jednak nie do końca. Sam demontaż końcówek przebiega bezproblemowo.
O wiele trudniej jest natomiast wcisnąć gumowe tuleje na drążek. Trzeba się z tym trochę posiłować. Dodatkową sprawą jest odpowiednie ustalenie odległości tulei od końca drążka.
Następnie całość trzeba przykręcić do wahacza, co nie jest łatwe ponieważ cały stabilizator trzeba "podważyć" ustawiając go w odpowiednie miejsce. Niemniej jednak osoba o minimalnych zdolnościach manualnych powinna sobie z tym poradzić bez większego problemu.
Mi się udało i wreszcie w samochodzie jest cicho :)
Stare tuleje wymontowane z stabilizatora:
Nowe już na miejscu.
Zmieniając temat. Beż dostał gumowe kły z epoki. Kupiłem je Dawno temu - link
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz