Sokół. Romet Sokół.

Kilka dni temu pisałem na facebooku, że mamy coś nowego. Powiem tylko tyle. Dzisiaj przedstawię Wam rower, który kupiliśmy już jakiś czas temu, i prawda jest taka, że mamy ich obecnie sporo, tylko nie wszystkie doczekały się "premiery". Obiecałem sobie, że dawkował będę stopniowo.
Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić prawdziwą legendę wśród polskich składaków, mianowicie - Romet Sokół.
Nasz egzemplarz pochodzi z 1973 roku, jest w fabrycznym lakierze. Co prawda kilku detali mu brakuje (osłona na łańcuch, lampa, chwyty kierownicy), ale na razie zostaje tak jak jest, bo ma w sobie to "coś". Ma tą prawdziwą patynę na sobie i to czyni go wyjątkowym.







Mam zielony pas!

Może nie w karate.. ale zdobycie tego fantu cieszy jeszcze bardziej.
Zaraz po ostatnim zlocie (4.Beskidzki Zlot Fiata 126p) wracając do Tychów podjechaliśmy z Tomkiem załatwić jedną sprawę. Co prawda, to, po co jechaliśmy nie wypaliło, ale dorwaliśmy za to całkiem przypadkiem kilka fajnych fantów.

I tak o to stałem się wreszcie posiadaczem zielonego paska na przednią szybę POLSKI FIAT.
Najlepsze jest to, że fant ten jest trudny w pozyskaniu przez co sporo osób robi repliki z folii reklamowej, z wycinanymi napisami na ploterze.
Na szczęście mam oryginalny epokowy gadżet. Całość jest dość sztywna, a napis chyba wykonany jest metodą sitodruku. Idealnie wpasuje się w styl naszego Beża '76. Będzie gniotło ;)




A skoro już przy Beżu jesteśmy to obiecałem sobie, że w tym roku koniecznie wyjadę z garażu kompletnym autem. Póki co walczyłem ze sprzęgłem. Złożone wszystko na nowych częściach a okazało się, że nie mogłem wbić biegu, ponieważ nie wysprzęglało jak należy. Linka nowa, naciągnięta maksymalnie i ciągły zgrzyt.
Pierwsza myśl. Może odwrotnie zamontowałem tarczę względem docisku? Nie możliwe, ale sprawdzić musiałem, więc skrzynia biegów w dół i okazało się, że wszystko jest w porządku.



Po dalszych poszukiwaniach usterki okazało się, że pedał sprzęgła nie działa
jak należy, gdyż ramię do którego zamocowana jest linka, jest obrócone względem samego pedału.
Zdemontowałem wszystko łącznie z podstawą i kupiłem nowy pedał. Na szczęscie fabryczny oryginał w cenie 22zł :)



Może zauważycie różnicę, ale ciężko byłoby to pokazać na zdjęciu. Widać, jednak, że ramię jest w nieco innej pozycji. Całość nie posiada wieloklinu przez co odpada jakakolwiek "regulacja".

Stary:



Nowy:




Zdjęcia nie ukazują problemu, ale przy maksymalnym wciśnięciu starego pedału, linka miała zbyt mały skok o około 1-1,5cm przez co nawet maksymalne jej naciągnięcie nie gwarantowało prawidłowego wysprzęglania.

Sprawa załatwiona. A do Beża wpadł też kolejny gadżet. Wskaźnik napięcia ładowania i temperatury oleju MERA-Lumel. Postanowiłem, że w każdym maluchu będę miał po jednym z trzech.
W Białym jest wakuometr.
W Beżu w/w
W Zomo finalnie zagości obrotomierz.




Mam też nowy kolejny brelok w kolekcji :)

Stan IDEALNY!





Tyle na dzisiaj! Czołem!

Pyrkosz pyrkosz, a nie jedziesz!

Nie od dzisiaj wiadomo, że samochody zabytkowe wymagają specjalnego traktowania. Chyba nie znam osoby, która w wyniku awarii ulubionego starego samochodu po prostu denerwowałaby się albo zmieniła go na inny model.
Wiadomo, to, że coś jeździ bezawaryjnie nie musi oznaczać, że tak będzie zawsze i tak w ten sposób zaliczyłem kolejną awarię w Białej Mydelniczce.
Usterka była o tyle uciążliwa, że ledwo dokulalem się do domu. Otóż, wracając z ostatniego BGN'u zmuszony byłem zatankować bo świecąca kontrolka rezerwy aż kłuła w oczy.
Zalałem pełen bak na stacji na literę O, i pojechałem do domu. Po przejechaniu około 10km auto zaczęło dławić się i tracić moc.
Udało mi się dotrzeć do domu, i zabrałem się za poszukiwanie usterki. Co ciekawe, silnik nawet kolejnego dnia kichał od razu po uruchomieniu.
Zdemontowałem gaźnik, zdemontowałem wszystkie dysze, wymyłem w benzynie ekstrakcyjnej i przedmuchałem dokładnie kompresorem. Gaźnik wygląda całkiem ładnie. Wszystko jest czyste, bez luzów na przepustnicy, pływak cały.




Następnie wyregulowałem przerwę na stykach aparatu zapłonowego, która koniec końców była zbyt mała. Następną czynnością było wyregulowanie wyprzedzenia zapłonu.
Mając zdjętą pokrywę klawiatury, stwierdziłem, że głupotą byłoby nie skontrolować luzu zaworowego. Tutaj wszystko było idealnie, więc poskładałem wszystko do kupy.



Kupiłem również śrubę na kolektorek wydechowy, gdyż poprzednią najwyraźniej zgubiłem. Byłem przekonany, że ten metaliczny dźwięk silnika spowodowany był właśnie złym ustawieniem luzu zaworowego. Nie do końca.




Teraz silnik pracuje cicho i przyjemnie. Muszę jeszcze pobawić się w regulację gaźnika. Auto jedzie całkiem normalnie, ale mam wrażenie, że powinien być delikatnie żwawszy.

Cóż - jeździ. Sam nie wiem co było powodem przerywania. Nie lubię nie wyjaśnionych zagadek, ale nic innego mi nie pozostaje jak po prostu jeździć póki sezon trwa ;)