TEST produktów: ShinyGarage Care for me Leather - Cleaner oraz Cream

Dostałem ostatnio ze strony ShinyGarage próbki produktów.
Konkretnie jest to Care for me Leather Cleaner (wersja słabsza) oraz Care for me Leather Cream.

Z racji tej, że zielone fotele nie były czyszczone żadnym konkretnym środkiem zabrałem się za wykonanie małego testu.
Fotel jak fotel. Sporo licznych zabrudzeń w porach winylu, w miejscach zgrzewanych "szwów" itp itd.



Na pierwszy ogień cleaner. Shiny Garage w swojej ofercie posiadają dwie odmiany tego produktu - słabszą oraz mocniejszą. Mi do testów przypadła wersja słabsza.
Zaaplikowałem ją na siedzisko za pomocą atomizera, po czym za pomocą miękkiej szczoteczki z włosiem (nie plastikowe) zabrałem się za szorowanie brudu w szczelinach i porach.
Muszę przyznać, że produkt pieni się dość dobrze. Po odczekaniu chwili, powstałą pianę zebrałem suchą mikrofibrą.




Z bierzącym brudem, produkt poradził sobie dość dobrze, gorzej było z brudem który zebrał się w zgrzewach imitujących szwy. Tam niestety środek nie "podniósł" całego brudu od razu.
Udało się to uzyskać po ponownuym użyciu środka. Jest nieźle



Kompletnie nie poradził sobie z kanapą, ale mam wrażenie, że brud nie znajduje się już tylko w porach, ale wgryzł się w sam winyl. Niestety nie wiem póki co jak to rozwiązać. Być może Care form me Leather Cleaner STRONG poradziłby sobie z tym problemem.




Siedzisko zostało następnie potraktowane kremem do impregnacji i odżywiania.
Aplikator poszedł w ruch, po odczekaniu dłuższej chwili pozostałość zebrałem mikrofibrą.
Muszę przyznać szczerze, że krem daje fantastyczny efekt. Nie widzę, żeby materiał stał się bardziej miękki (to będzie dotyczyć prędzej tapicerek skórzanych) ale dostał delikatnej śliskości i fajnego wyglądu. Pojawiła się delikatna satyna która moim zdaniem strasznie cieszy oko. Nic się nie klei, nie zostawia tłustych śladów na ubraniach. Mam natomiast wrażenie, że produkt będzie skutecznie chronił fotele przed zabrudzeniami.



Oba środku są bajecznie proste w aplikacji. Cleaner ma co prawda lekko duszące opary unoszące się w powietrzu, ale nikt nie mówił, że musimy to wdychać :) Jak dla mnie produktom brakuje jedynie jakiegoś fajnego zapachu np. migdałowego czy kokosowego.
Jeszcze raz dziękuję ShinyGarage, za bezpłatną możliwość przetestowania ich produktów.

Romet Duet '73 czyli Tandem

Nie samymi samochodami człowiek żyje. Czasami i od samochodów potrzebuję typowej odskoczni. Zwłaszcza gdy nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Do sedna - gdzieś około roku wstecz, kupiliśmy kolejny tandem do naszego zbioru.
Romet Duet wyprodukowany został w 1973 roku i jest tzw. pierwszą serią lub jak to mówią - starego typu. Różni się wieloma detalami od drugiego posiadanego przez nas Dueta (którego nie potrafię skończyć...).
Stan techniczny - teraz bez zarzutu, lakier i kalkomania oryginalna.
Dostał jedynie nowe dętki i opony Antilope z żółtym bokiem.

Ciężko to przyznać, ale potrzebowałem prawie roku, żeby go tutaj zaprezentować.

Oto on.

P.s. Pedały nie są odpowiednio ustawione bo raz na jakiś czas spada pierwszy łańcuch :(








A.Siwiec - Chcę być taksówką

Są takie dni w których strasznie cieszę się z otrzymanych przesyłek.
Nie inaczej było tym razem. Doszło do mnie kilka nowycha gadżetów, które zagościły w mojej kolekcji.

Zacznę od prezentów. Mama podarowała mi Katalog Narzędzi Specjalnych, które należy zastosować podczas różnych prac przy 126p.
Fantastyczna twarda, skóropodobna okładka, a w środku wydrukowane na papierze kredowym zdjęcia i opisy różnych narzędzi.






Drugim prezentem jest książka dla dzieci - czytanka na którą bardzo długo polowałem.
Podarował mi ją forumowy kolega. Dzięki Tomek jeszcze raz. Nawet nie wiesz jak wielką niespodziankę mi sprawiłeś :) Jest to  fajnie ilustrowana czytanka dla dzieci, o tym jak Fiat 126p chciał zostać taksówką :)




Kolejną nową pozycją literaturową jest książka, która co prawda w nazwie oraz tekście niewiele ma wspólnego z samym Fiatem 126p,gdyż nie jest on głównym bohaterem. Z racji tej, że pojawia się na kilku uilustracjach, stwierdziłem, że muszę ją mieć!
"Jak paw przez jezdnię przechodził":


 
 
No i zakupiony kolejny brelok z epoki.
Trochę zniszczony, ale z drugiej strony ma na sobie patynę, którą lubię:




I kolejny do kolekcji:


Ostatnio przybyło mi też kolejnych proporczyków:
Oto jeden z nich. Fantastyczny!




Tyle na dziś!

Meilenwerk Motorworld - Böblingen Germany - Wizyta druga

Ostatnio znów wybrałem się do fantastycznego miejsca w Böblingen jakim jest MotorWorld (Meilenwerk).
Nie wiem czy czytaliście mojego poprzedniego posta POD TYM LINKIEM. W każdym razie polecam każdemu wycieczkę do tego miejsca. Jest to kompleks składający się z komisu i serwisu samochodów zabytkowych, połączony z serwisem supersamochodów i salonem sprzedaży McLarena. Dodatkowo można tu wypić zimne piwko czy napić się kawy. Czego chcieć więcej...

Fantastyczne miejsce, gdzie czuć zapach benzyny i spalin w powietrzu. Masz wrażenie, że jesteś w miejscu w którym nie liczy się nic innego niż tylko samochody. Dodatkowo w galerii można podziwiać masę trofeów zdobytych przez różnych kierowców wyścigowych.

A jakby tego było mało, to tuż obok znajduje się słynny HOTEL V8.

Ot takie miejsce dla maniaków.
Kilka zdjęć:


Tak wygląda jedna część, gdzie sprzedaje się zabytki:

A na antresoli znajdują się ciekawe gadżety związane z wyścigami.
 
Jeśli kogoś to nudzi, zawsze może poogląać sobie MB Pagode :)




Albo Fiata 500!


Rzut oka do komory silnika PORSCHE 366.





I znów Fiat 500!



W międzyczasie, ktoś przywiózł swoje wyścigowe 911...
 
 
No i 500ka która zawsze rozkłada mnie na łopatki!

Wymiana tylnych amortyzatorów 126p

Pierwsze setki kilometrów Beż ma za sobą. Borykam się z większymi i mniejszymi usterkami co prawda, ale ogólnie nie jest źle.
Liczę się z tzw. chorobami wieku dziecięcego i póki co nie brakuje mi cierpliwości :)
Samochód bardzo długo stał pod blokiem zanim go odkupiłem, zdaję sobie sprawę, że wszystkie części zawieszenia itp trzeba wymienić na nowe. Jednak nie wszystko na raz.
Na pierwszy ogień poszły tylne amortyzatory, gdyż poprzednie wylały cały olej i były puste.
Auto skakało jak ping-pong. Można nawet powiedzieć, że przy prędkości 80kmph, poprzeczne nierówności dróg wprawiały całe auto w rezonans, przez co Beż strasznie galopował.

Kupiłem kilka gratów:



I zabrałem się za wymianę. Nie ma się co dziwić, że stare amortyzatory nie pracowały. Całe szczęście, ceny części do Fiata 126p są tanie i postawiłem na japońskie olejowe Amortyzatory KYB (KaYaBa). Muszę przyznać, że teraz jazda stała się czystą przyjemnością :)





Później wymieniłem sprężynę pod silnikiem wraz z gumową wkładką.


Na pierwszy rzut oka widziałem, że coś jest nie tak zarówno z gumą jak i sprężyną, ale pomyślałem - rzemiosło - różne formy itp. ale....zakładam:


Sama sprężyna nie dawała mi jednak spokoju. Znacznie różnią się od siebie wysokością oraz ilością zwoi. Sama sztywność też jest zupełnie inna. Ale na chłopski rozum - ściskając starą wyższą sprężynę do wysokości nowej sprężyny zachowuje ona zbliżoną sztywność. Ciężko jednak ocenić było mi to "w rękach".
Popatrzcie na zdjęcie:


Po zamontowaniu nowej sprężyny - wymontowałem ją kolejnego dnia. Całość bardzo sztywno zawiesiła silnik. Fakt, fajnie się rusza i zmienia biegi, gdyż czuć, że cały silnik "nie lata" po komorze. Z uwagi jednak na wolne obroty - odpuściłem temat. Całość jest zbyt sztywna i wszelkie drgania silnika przenoszone są na karoserię i drażek zmiany biegów. Porażka.. wróciłem do starej sprężyny jako rozwiązanie doraźne, ale szukam oryginalnej nowej sprężyny. Mam nadzieje, że trafię wreszcie to co powinno być zamontowane.