Kilka zdjęć z ostatniej niedzielnej przejażdżki Beżem :)
Zakład - czyli kup samochód, zanim zrobi to Twój kumpel!
W dzisiejszym odcinku opowiem Wam krótką hostorię na temat pewnego zakładu jaki zawarłem z kolegą (Tak Budyń, o Tobie mowa).
Doskonale wiedział jak strasznie choruję na Poloneza Borewicza. On znów szukał Żuka strażackiego.
Podczas nocy muzeów i zwiedzania Muzeum Motoryzacji w Zabrzu zawarliśmy zakład.
Polegał na tym, że kto pierwszy z nas kupi odpowiednie auto i pojawi się na Bańgowskim Grillu Nocą, ten wygrywa.
Sęk w tym, że przegrany osobnik od tego momentu ma wyznaczony czas 6ciu miesięcy na kupno auta dla siebie. Ja - coś ze stajni FSO, On - Żuk. Podaliśmy sobie dłonie mówiąc - "zakład".
Może do końca nie byłem sprawiedliwy i szczery ale rozglądałem się za czymś od dłuższego czasu, i prawdę mówiąc miałem wyznaczony konkretny egzemplarz :)
I tak pojawił się On, czyli "Marian".
Krótka specyfikacja pojazdu.
FSO 125p 1.5C czyli tzw. wersja kryzysowa/zubożona.
Rok prod. 1983
Skrzynia 4ka prosta
Silnik 1500 115c
Z wyposażenia - fotele, koła, silnik.
Wersja zubożona pojawiła się w 1983r, jako następstwo problemów kooperantów FSO w wyniku spowolnionej gospodarki. FSO próbując realizować założony plan produkcji zdecydowało się na wypuszczenie wersji zubożonej w stosunku do wersji normalnej. Oczywiście równolegle do produkcji wersji "C" produkowano wersję "L".
Różnice pomiędzy tymi modelami to m.in.:
-brak ogrzewanej tylnej szyby,
-brak programatora wycieraczek,
-brak oświetlenia schowka i bagażnika,
-brak obrotomierza,
-brak radia,
-podłokietniki drzwi przednich zastąpione zostały krótkimi podłokietnikami z drzwi tylnych,
-klamki wewnętrzne i korbki szyb z Poloneza,
-brak chromowanych dekielków na kołach - zamiast tego - jedynie plastikowe małe osłony piast kół,
-pasy przednie statyczne,
-brak chromowanych ramek wokół szyb drzwi,
-skajowa tapicerka foteli,
-brak listew chromowanych w drzwiach tzw. "Mylar"
-brak dodatkowej półki nad nogami kierowcy i pasażera,
-brak listew bocznych,
Samochód jest o tyle ciekawy, że jednak nie ma ich zbyt wiele na rynku. Coraz trudniej dorwać Kanta w "C-klasie" bez dodatkowych bajerów. Pojawiały się takie sytuacje, gdzie wersja "C" mogła zostać wyposażona w brakujące elementy, jednak Polmozbyt pobierał za nie dodatkową opłatę, co było absurdem tamtych czasów. Za to właśnie uważam, że Kryzysówka jest ciekawym samochodem. Idealnie ukazuje sytuację gospodarczą tamtych czasów.
Cena - allegrowa, ale jednak adekwatna do stanu (tak przynajmniej mi się wydaje:)
Samochód wymaga kilku napraw m.in pierdzący wydech, ogarnięcie felg i opon, wymiana swożnia lub drążka w kole przednim itp itd. Kilka elementów odznacza się nieco innym odcieniem lakieru, niemniej jednak uważam, że wart był swojej ceny z racji na niezły stan blacharski i wnętrze, które jest w bardzo dobrej kondycji.
Samochód odebrałem w Cianowicach. Kolega odkupił go od starszego Pana, zrobił kilka rzeczy i po pewnym czasie odsprzedał mi. Od samego początku ustawiałem się w kolejce za tym samochodem, bo jest niezły.
Ale do rzeczy,
następnego dnia po odbiorze auta zabrałem się za konkretne sprzątanie i ogarnięcie lakieru gdyż najzwyczajniej tego wymagał.
Na pierwszy ogień poszło dokładne mycie i suszenie karoserii.
Zmyłem konserwację z prawego nadkola która była pociągnięta po rancie błotnika:
Później zabrałem się za polerowanie lakieru. Nie był w najgorszym stanie, jednak posiadał sporo drobnych rys kolistych od mycia samochodu oraz drobnych otarć.
Całość spolerowałem i uzyskałem całkiem niezły efekt:
Rozebrałem atrapę i okulary reflektorów. Wyczyściłem pozostałości farby lub "czegoś" innego. Odkręciłem znaczek przedni i delikatnie kratka po kratce nałożyłem dressing.
Kolejnym etapem było woskowanie nadwozia. Użyłem mojego twardego wosku Collinite 476.
Na to trafił Quick Detailer Morning Dew- Shiny Garage.
Chromy zostały przepolerowane pastą Autosol Metal Polish:
Elementy gumowe i opony dostały dressing B2B TTD - Shiny Garage.
Następnie zabraliśmy się za wnętrze. Podczas gdy Asia ogarniała dywan...
ja szorowałem fotele...
Przed:
Całość wyszorowałem APC Red Devil a na to nałożyłem dressing Care for me Leather - Shiny Garage. Efekt jest powalający. Lewa strona kanapy (góra zdjęcia) to sam czysty skaj, bez dressingu.
Prawa strona (dół zdjęcia) to odżywiony i zabezpieczony materiał. Różnica kolosalna.
Wszystkie plastiki potraktowałem dressingiem Nielsen Finesse:
Wnętrze samochodu wreszcie zaczęło wyglądać tak jak powinno:
Daszki przeciwsłoneczne. Ciekawa sytuacja, mianowicie, wraz z upływem lat gąbka która jest w środku zrobiła się miękka jak masło. Dotykając ich można było wyczuć "pływanie" gąbki pod palcami. Dodatkowo każda dziura na drodze, czy nawet zamknięcie drzwi przednich powodowała, że przez perforowany skaj, gąbka sypała się na głowę, kierownicę i kokpit.
Zanurzułem daszki w wiadrze z wodą i udało mi się doszczętnie wypłukać sparciałą gąbkę przez otwory w skaju. Woda wyglądała jak zupa pomidorowa. Później wyszorowałem je za pomocą APC.
Co prawda obecnie daszki są jedynie skajem, bez miękkiego wypełnienia, ale najważniejsze, że nic nie sypie mi się na głowę.
Została już tylko mata bagażnika. Potraktowana APC podniosła cały brud:
Całość zajęła mi około 17 godzin. Pracę rozłożyłem na dwa dni ale było warto.
Na chwilę obecną Marian wygląda tak:
Doskonale wiedział jak strasznie choruję na Poloneza Borewicza. On znów szukał Żuka strażackiego.
Podczas nocy muzeów i zwiedzania Muzeum Motoryzacji w Zabrzu zawarliśmy zakład.
Polegał na tym, że kto pierwszy z nas kupi odpowiednie auto i pojawi się na Bańgowskim Grillu Nocą, ten wygrywa.
Sęk w tym, że przegrany osobnik od tego momentu ma wyznaczony czas 6ciu miesięcy na kupno auta dla siebie. Ja - coś ze stajni FSO, On - Żuk. Podaliśmy sobie dłonie mówiąc - "zakład".
Może do końca nie byłem sprawiedliwy i szczery ale rozglądałem się za czymś od dłuższego czasu, i prawdę mówiąc miałem wyznaczony konkretny egzemplarz :)
I tak pojawił się On, czyli "Marian".
Krótka specyfikacja pojazdu.
FSO 125p 1.5C czyli tzw. wersja kryzysowa/zubożona.
Rok prod. 1983
Skrzynia 4ka prosta
Silnik 1500 115c
Z wyposażenia - fotele, koła, silnik.
Wersja zubożona pojawiła się w 1983r, jako następstwo problemów kooperantów FSO w wyniku spowolnionej gospodarki. FSO próbując realizować założony plan produkcji zdecydowało się na wypuszczenie wersji zubożonej w stosunku do wersji normalnej. Oczywiście równolegle do produkcji wersji "C" produkowano wersję "L".
Różnice pomiędzy tymi modelami to m.in.:
-brak ogrzewanej tylnej szyby,
-brak programatora wycieraczek,
-brak oświetlenia schowka i bagażnika,
-brak obrotomierza,
-brak radia,
-podłokietniki drzwi przednich zastąpione zostały krótkimi podłokietnikami z drzwi tylnych,
-klamki wewnętrzne i korbki szyb z Poloneza,
-brak chromowanych dekielków na kołach - zamiast tego - jedynie plastikowe małe osłony piast kół,
-pasy przednie statyczne,
-brak chromowanych ramek wokół szyb drzwi,
-skajowa tapicerka foteli,
-brak listew chromowanych w drzwiach tzw. "Mylar"
-brak dodatkowej półki nad nogami kierowcy i pasażera,
-brak listew bocznych,
Samochód jest o tyle ciekawy, że jednak nie ma ich zbyt wiele na rynku. Coraz trudniej dorwać Kanta w "C-klasie" bez dodatkowych bajerów. Pojawiały się takie sytuacje, gdzie wersja "C" mogła zostać wyposażona w brakujące elementy, jednak Polmozbyt pobierał za nie dodatkową opłatę, co było absurdem tamtych czasów. Za to właśnie uważam, że Kryzysówka jest ciekawym samochodem. Idealnie ukazuje sytuację gospodarczą tamtych czasów.
Cena - allegrowa, ale jednak adekwatna do stanu (tak przynajmniej mi się wydaje:)
Samochód wymaga kilku napraw m.in pierdzący wydech, ogarnięcie felg i opon, wymiana swożnia lub drążka w kole przednim itp itd. Kilka elementów odznacza się nieco innym odcieniem lakieru, niemniej jednak uważam, że wart był swojej ceny z racji na niezły stan blacharski i wnętrze, które jest w bardzo dobrej kondycji.
Samochód odebrałem w Cianowicach. Kolega odkupił go od starszego Pana, zrobił kilka rzeczy i po pewnym czasie odsprzedał mi. Od samego początku ustawiałem się w kolejce za tym samochodem, bo jest niezły.
Ale do rzeczy,
następnego dnia po odbiorze auta zabrałem się za konkretne sprzątanie i ogarnięcie lakieru gdyż najzwyczajniej tego wymagał.
Na pierwszy ogień poszło dokładne mycie i suszenie karoserii.
Zmyłem konserwację z prawego nadkola która była pociągnięta po rancie błotnika:
Później zabrałem się za polerowanie lakieru. Nie był w najgorszym stanie, jednak posiadał sporo drobnych rys kolistych od mycia samochodu oraz drobnych otarć.
Całość spolerowałem i uzyskałem całkiem niezły efekt:
Rozebrałem atrapę i okulary reflektorów. Wyczyściłem pozostałości farby lub "czegoś" innego. Odkręciłem znaczek przedni i delikatnie kratka po kratce nałożyłem dressing.
Kolejnym etapem było woskowanie nadwozia. Użyłem mojego twardego wosku Collinite 476.
Na to trafił Quick Detailer Morning Dew- Shiny Garage.
Chromy zostały przepolerowane pastą Autosol Metal Polish:
Elementy gumowe i opony dostały dressing B2B TTD - Shiny Garage.
Następnie zabraliśmy się za wnętrze. Podczas gdy Asia ogarniała dywan...
ja szorowałem fotele...
Przed:
Całość wyszorowałem APC Red Devil a na to nałożyłem dressing Care for me Leather - Shiny Garage. Efekt jest powalający. Lewa strona kanapy (góra zdjęcia) to sam czysty skaj, bez dressingu.
Prawa strona (dół zdjęcia) to odżywiony i zabezpieczony materiał. Różnica kolosalna.
Wszystkie plastiki potraktowałem dressingiem Nielsen Finesse:
Wnętrze samochodu wreszcie zaczęło wyglądać tak jak powinno:
Daszki przeciwsłoneczne. Ciekawa sytuacja, mianowicie, wraz z upływem lat gąbka która jest w środku zrobiła się miękka jak masło. Dotykając ich można było wyczuć "pływanie" gąbki pod palcami. Dodatkowo każda dziura na drodze, czy nawet zamknięcie drzwi przednich powodowała, że przez perforowany skaj, gąbka sypała się na głowę, kierownicę i kokpit.
Zanurzułem daszki w wiadrze z wodą i udało mi się doszczętnie wypłukać sparciałą gąbkę przez otwory w skaju. Woda wyglądała jak zupa pomidorowa. Później wyszorowałem je za pomocą APC.
Co prawda obecnie daszki są jedynie skajem, bez miękkiego wypełnienia, ale najważniejsze, że nic nie sypie mi się na głowę.
Została już tylko mata bagażnika. Potraktowana APC podniosła cały brud:
Całość zajęła mi około 17 godzin. Pracę rozłożyłem na dwa dni ale było warto.
Na chwilę obecną Marian wygląda tak:
Gadżety FSM i 126p
Dzisiejszy post będzie postem błyskawicznym.
Pochwalę się kilkoma zdobyczami:
Proporczyk Fiat 126p - posiada zniszczoną lamówkę, ale zrobię sobie to:
W porównaniu do srebrnego, posiada niestety wytarty rysunek:
Pokrowiec, portfel, saszetka na klucze - zwał jak zwał. Fantastyczny gadżet wykonany ze skóry z wytłoczonym logotypem FSM.
Oraz kolejny proporczyk:
Kupiłem również beżowy model 126p Estetyka. Kupiłem go wcelu skompletowania wszystkich kolorów moich Fiatów 126p, jakie posiadam.
Tyle na dzisiaj :)
Pochwalę się kilkoma zdobyczami:
Proporczyk Fiat 126p - posiada zniszczoną lamówkę, ale zrobię sobie to:
Kolejny brelok - lupa:
W porównaniu do srebrnego, posiada niestety wytarty rysunek:
Pokrowiec, portfel, saszetka na klucze - zwał jak zwał. Fantastyczny gadżet wykonany ze skóry z wytłoczonym logotypem FSM.
Oraz kolejny proporczyk:
Kupiłem również beżowy model 126p Estetyka. Kupiłem go wcelu skompletowania wszystkich kolorów moich Fiatów 126p, jakie posiadam.
Tyle na dzisiaj :)
TEST produktów: ShinyGarage Care for me Leather - Cleaner oraz Cream
Dostałem ostatnio ze strony ShinyGarage próbki produktów.
Konkretnie jest to Care for me Leather Cleaner (wersja słabsza) oraz Care for me Leather Cream.
Z racji tej, że zielone fotele nie były czyszczone żadnym konkretnym środkiem zabrałem się za wykonanie małego testu.
Fotel jak fotel. Sporo licznych zabrudzeń w porach winylu, w miejscach zgrzewanych "szwów" itp itd.
Na pierwszy ogień cleaner. Shiny Garage w swojej ofercie posiadają dwie odmiany tego produktu - słabszą oraz mocniejszą. Mi do testów przypadła wersja słabsza.
Zaaplikowałem ją na siedzisko za pomocą atomizera, po czym za pomocą miękkiej szczoteczki z włosiem (nie plastikowe) zabrałem się za szorowanie brudu w szczelinach i porach.
Muszę przyznać, że produkt pieni się dość dobrze. Po odczekaniu chwili, powstałą pianę zebrałem suchą mikrofibrą.
Z bierzącym brudem, produkt poradził sobie dość dobrze, gorzej było z brudem który zebrał się w zgrzewach imitujących szwy. Tam niestety środek nie "podniósł" całego brudu od razu.
Udało się to uzyskać po ponownuym użyciu środka. Jest nieźle
Kompletnie nie poradził sobie z kanapą, ale mam wrażenie, że brud nie znajduje się już tylko w porach, ale wgryzł się w sam winyl. Niestety nie wiem póki co jak to rozwiązać. Być może Care form me Leather Cleaner STRONG poradziłby sobie z tym problemem.
Siedzisko zostało następnie potraktowane kremem do impregnacji i odżywiania.
Aplikator poszedł w ruch, po odczekaniu dłuższej chwili pozostałość zebrałem mikrofibrą.
Muszę przyznać szczerze, że krem daje fantastyczny efekt. Nie widzę, żeby materiał stał się bardziej miękki (to będzie dotyczyć prędzej tapicerek skórzanych) ale dostał delikatnej śliskości i fajnego wyglądu. Pojawiła się delikatna satyna która moim zdaniem strasznie cieszy oko. Nic się nie klei, nie zostawia tłustych śladów na ubraniach. Mam natomiast wrażenie, że produkt będzie skutecznie chronił fotele przed zabrudzeniami.
Oba środku są bajecznie proste w aplikacji. Cleaner ma co prawda lekko duszące opary unoszące się w powietrzu, ale nikt nie mówił, że musimy to wdychać :) Jak dla mnie produktom brakuje jedynie jakiegoś fajnego zapachu np. migdałowego czy kokosowego.
Jeszcze raz dziękuję ShinyGarage, za bezpłatną możliwość przetestowania ich produktów.
Konkretnie jest to Care for me Leather Cleaner (wersja słabsza) oraz Care for me Leather Cream.
Z racji tej, że zielone fotele nie były czyszczone żadnym konkretnym środkiem zabrałem się za wykonanie małego testu.
Fotel jak fotel. Sporo licznych zabrudzeń w porach winylu, w miejscach zgrzewanych "szwów" itp itd.
Na pierwszy ogień cleaner. Shiny Garage w swojej ofercie posiadają dwie odmiany tego produktu - słabszą oraz mocniejszą. Mi do testów przypadła wersja słabsza.
Zaaplikowałem ją na siedzisko za pomocą atomizera, po czym za pomocą miękkiej szczoteczki z włosiem (nie plastikowe) zabrałem się za szorowanie brudu w szczelinach i porach.
Muszę przyznać, że produkt pieni się dość dobrze. Po odczekaniu chwili, powstałą pianę zebrałem suchą mikrofibrą.
Z bierzącym brudem, produkt poradził sobie dość dobrze, gorzej było z brudem który zebrał się w zgrzewach imitujących szwy. Tam niestety środek nie "podniósł" całego brudu od razu.
Udało się to uzyskać po ponownuym użyciu środka. Jest nieźle
Kompletnie nie poradził sobie z kanapą, ale mam wrażenie, że brud nie znajduje się już tylko w porach, ale wgryzł się w sam winyl. Niestety nie wiem póki co jak to rozwiązać. Być może Care form me Leather Cleaner STRONG poradziłby sobie z tym problemem.
Siedzisko zostało następnie potraktowane kremem do impregnacji i odżywiania.
Aplikator poszedł w ruch, po odczekaniu dłuższej chwili pozostałość zebrałem mikrofibrą.
Muszę przyznać szczerze, że krem daje fantastyczny efekt. Nie widzę, żeby materiał stał się bardziej miękki (to będzie dotyczyć prędzej tapicerek skórzanych) ale dostał delikatnej śliskości i fajnego wyglądu. Pojawiła się delikatna satyna która moim zdaniem strasznie cieszy oko. Nic się nie klei, nie zostawia tłustych śladów na ubraniach. Mam natomiast wrażenie, że produkt będzie skutecznie chronił fotele przed zabrudzeniami.
Oba środku są bajecznie proste w aplikacji. Cleaner ma co prawda lekko duszące opary unoszące się w powietrzu, ale nikt nie mówił, że musimy to wdychać :) Jak dla mnie produktom brakuje jedynie jakiegoś fajnego zapachu np. migdałowego czy kokosowego.
Jeszcze raz dziękuję ShinyGarage, za bezpłatną możliwość przetestowania ich produktów.
Romet Duet '73 czyli Tandem
Nie samymi samochodami człowiek żyje. Czasami i od samochodów potrzebuję typowej odskoczni. Zwłaszcza gdy nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Do sedna - gdzieś około roku wstecz, kupiliśmy kolejny tandem do naszego zbioru.
Romet Duet wyprodukowany został w 1973 roku i jest tzw. pierwszą serią lub jak to mówią - starego typu. Różni się wieloma detalami od drugiego posiadanego przez nas Dueta (którego nie potrafię skończyć...).
Stan techniczny - teraz bez zarzutu, lakier i kalkomania oryginalna.
Dostał jedynie nowe dętki i opony Antilope z żółtym bokiem.
Ciężko to przyznać, ale potrzebowałem prawie roku, żeby go tutaj zaprezentować.
Oto on.
P.s. Pedały nie są odpowiednio ustawione bo raz na jakiś czas spada pierwszy łańcuch :(
Do sedna - gdzieś około roku wstecz, kupiliśmy kolejny tandem do naszego zbioru.
Romet Duet wyprodukowany został w 1973 roku i jest tzw. pierwszą serią lub jak to mówią - starego typu. Różni się wieloma detalami od drugiego posiadanego przez nas Dueta (którego nie potrafię skończyć...).
Stan techniczny - teraz bez zarzutu, lakier i kalkomania oryginalna.
Dostał jedynie nowe dętki i opony Antilope z żółtym bokiem.
Ciężko to przyznać, ale potrzebowałem prawie roku, żeby go tutaj zaprezentować.
Oto on.
P.s. Pedały nie są odpowiednio ustawione bo raz na jakiś czas spada pierwszy łańcuch :(
A.Siwiec - Chcę być taksówką
Są takie dni w których strasznie cieszę się z otrzymanych przesyłek.
Nie inaczej było tym razem. Doszło do mnie kilka nowycha gadżetów, które zagościły w mojej kolekcji.
Zacznę od prezentów. Mama podarowała mi Katalog Narzędzi Specjalnych, które należy zastosować podczas różnych prac przy 126p.
Fantastyczna twarda, skóropodobna okładka, a w środku wydrukowane na papierze kredowym zdjęcia i opisy różnych narzędzi.
Drugim prezentem jest książka dla dzieci - czytanka na którą bardzo długo polowałem.
Podarował mi ją forumowy kolega. Dzięki Tomek jeszcze raz. Nawet nie wiesz jak wielką niespodziankę mi sprawiłeś :) Jest to fajnie ilustrowana czytanka dla dzieci, o tym jak Fiat 126p chciał zostać taksówką :)
Kolejną nową pozycją literaturową jest książka, która co prawda w nazwie oraz tekście niewiele ma wspólnego z samym Fiatem 126p,gdyż nie jest on głównym bohaterem. Z racji tej, że pojawia się na kilku uilustracjach, stwierdziłem, że muszę ją mieć!
"Jak paw przez jezdnię przechodził":
I kolejny do kolekcji:
Ostatnio przybyło mi też kolejnych proporczyków:
Oto jeden z nich. Fantastyczny!
Tyle na dziś!
Nie inaczej było tym razem. Doszło do mnie kilka nowycha gadżetów, które zagościły w mojej kolekcji.
Zacznę od prezentów. Mama podarowała mi Katalog Narzędzi Specjalnych, które należy zastosować podczas różnych prac przy 126p.
Fantastyczna twarda, skóropodobna okładka, a w środku wydrukowane na papierze kredowym zdjęcia i opisy różnych narzędzi.
Drugim prezentem jest książka dla dzieci - czytanka na którą bardzo długo polowałem.
Podarował mi ją forumowy kolega. Dzięki Tomek jeszcze raz. Nawet nie wiesz jak wielką niespodziankę mi sprawiłeś :) Jest to fajnie ilustrowana czytanka dla dzieci, o tym jak Fiat 126p chciał zostać taksówką :)
Kolejną nową pozycją literaturową jest książka, która co prawda w nazwie oraz tekście niewiele ma wspólnego z samym Fiatem 126p,gdyż nie jest on głównym bohaterem. Z racji tej, że pojawia się na kilku uilustracjach, stwierdziłem, że muszę ją mieć!
"Jak paw przez jezdnię przechodził":
No i zakupiony kolejny brelok z epoki.
Trochę zniszczony, ale z drugiej strony ma na sobie patynę, którą lubię:
I kolejny do kolekcji:
Ostatnio przybyło mi też kolejnych proporczyków:
Oto jeden z nich. Fantastyczny!
Tyle na dziś!
Subskrybuj:
Posty (Atom)