Mały :)

Od kilku dni jestem w posiadaniu uroczego Fiacika 126p. Od razu dostał przezwisko Mały.
Tak więc jest Mały.
Mały od ok 20 lat jest w rodzinie. Początkowo jeździł nim mój Wujek, który mając perfekcyjne podejście do samochodów, dbał o niego jak o członka rodziny. Mały miał się dobrze. Później wszedł w posiadanie mojego Kuzyna. Również jak u Wujka, auto miało się bardzo dobrze. Szeroka wiedza na temat mechaniki, blacharstwa oraz lakiernictwa właścicieli pozwoliła na zachowanie auta w niemal nieskazitelnym stanie.
Kolejnym użytkownikiem Małego był mój Dziadek. Mieszka On niedaleko poprzednich właścicieli, tak więc Wujek i Kuzyn najlepiej wiedzieli "co go boli". Cały czas był pod opieką Wujka i Kuzyna.
Auto nadal w stanie wręcz idealnym.
Dziadek jeździł nim odkąd ja tylko pamiętam, i od dziecka mówiłem:
" Dziadku, jak dorosnę i zrobię prawo jazdy, maluch będzie mój, ja się nim zaopiekuję"
Lata leciały, ja dorosłem, zrobiłem prawo jazdy i kupiłem swojego pierwszego malucha. Po kilku latach przesiadłem się na młodszego brata, czyli Fiata Cinquecento.
Niestety dowiedziałem się, że Dziadek już nie jeździ Małym, a w posiadanie jego wszedł inny osobnik.
Postanowiłem (za namową odpowiedniej osoby oczywiście), że Małego przygarnę.
Dziadek nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie.
Tak więc od czwartku wróciłem do korzeni.
Jeżdżę Fiatem 126p z 1987 roku!

Mały dostał w kość w ostatnie pół roku, i była to odpowiednia chwila na uratowanie go przed złomowiskiem.
Pojechałem, otwieram garaż, a w środku czekał na mnie on:
Po oględzinach zabrałem się za przywracanie go to "jakiegoś" stanu.
Na pierwszy ogień wlepa:

Później porządne mycie i polerowanie (w ruch poszła polerka i SmartWax):
Niestety jak widać na fotce, auto jest dość zmęczone. Dostało dzwona w przód. Nie mówię już o urwanych znaczkach, plastikach, pasie pasażera, korbki szyby, zderzaku, pękniętych lampach, wyłamanych zamkach, braku klucza do klapy, braku korka paliwa i wielu wielu innych o czym nie wspominam.

Zabrałem się za ogarnianie elektryki, bo nie działały światła mijania, stop, awaryjne i cofania.

Później z wymieniłem linkę sprzęgła, zajrzałem do tarczy sprzęgła. Żeby móc to zrobić musiałem wybebeszyć prawie cały środek:


Wchodzę pod auto a tam...
 wszystko zarzygane olejem. Słowem WSZYSTKO!

Niestety ostatni użytkownik wręcz zajechał auto, nie chciało się poprawić korka oleju i lało się jak cholera :/


Kupiłem też hipol do skrzyni bo strasznie wyła.
Do Małego wchodzi 1,1L oleju do skrzyni, ja "dolałem" Litr.. więc już wiecie w jakim stanie jest to auto...

Kolejnego dnia po wstępnym ogarnięciu wszystkiego wybrałem się z Asią na zlot Cult Style w Rothenburgu o czym pisałem wcześniej.

Piękne było to, że mimo agonalnego stanu na wielu twarzach wielu oglądających zagościł uśmiech i spektakularny gest w postaci kciuka w górę :) Mały zwrócił na siebie uwagę.
Nawet gdzieś w necie znalazłem fotkę zrobioną przez jakiegoś niemca:
oraz

W niedzielę powrót do Tychów. Trasa 380km przebiegła bez najdrobniejszej usterki a Mały w podzięce za troskę nie był zbyt łakomy na paliwko. Spalił zaledwie 4,5L/100km !
Postój gdzieś pod Oławą:

Losy Małego będziecie mogli śledzić na bierząco tutaj ;)


Z tej strony chciałem jeszcze raz gorąco podziękować wujkowi Florianowi oraz kuzynowi Robertowi za przeogromną i nieocenioną pomoc przy szybkiej reanimacji Małego. Jeszcze raz Serdecznie Dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz