Kilka dni zostało. Czasu coraz mniej a trochę pracy przed nami, trochę za nami.
Przedwczoraj wybrałem się do gumiarza, zmieniłem wszystkie opony w Małym bo były łyse jak kolano :P Kupiłem 4 sztuki na żeby tylko przejeździć do zimy bo i tak później Mały będzie rozebrany na części pierwsze.
Wpadł też bagażnik rurkowy, w częściach. Musiałem go poskładać i lekko zliftingować bo farba złazi płatami. Kiedyś będę starał się pozbyć całej farby do gołego amelinium tak jak było oryginalnie.
Później konkretne mycie i suszenie auta i najprzyjemniejsza część dnia - woskowanie :)
Asia też chciała spróbować:
Wiem, że przy aplikacji wosku popełniłem błąd - widać to na powyższym zdjęciu, ale nie mając doświadczenia ani mentora ciężko błędu nie popełnić. Ale do rzeczy. Wosk stwardniał więc mikrofibra w łapę i jazda.
Jest tak:
Jak na 25letni lakier to wiadomo, mogłoby być lepiej, ale nie chcę go już dodatkowo polerować bo obawiam się o grubość warstwy.
Wrażenia z wosku. Połysk mógłby być lepszy, ale może to wina złej aplikacji. Nie wiem, nie znam się.
Nie od razu Kraków zbudowano, więc pewnie trzeba nakładać nakładać i nakładać aby dojść do wprawy.
Jeśli chodzi o techniczną stronę - postawiona butelka na masce sama zjeżdża! Szok :)
Kropelkowania jeszcze nie doświadczyłem bo nie padało :P Szmatka też z powierzchni dachu czy maski sama zjeżdża.
Później przyszedł czas na bagażnik:
A ja jeszcze doczyściłem wewnętrzną stronę drzwi z resztek konserwacji i brudu:
Graty na tylnej półce:
Później Asia wysprzątała całe wnętrze i umyła szyby Meg'sem.
Jeszcze dziś zostaje pakowanko i można jechać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz